Wnioski po meczu ze Stal Rzeszów

Uff… mamy to – pierwsze trzy punkty w drodze po awans! Runda wiosenna nadeszła i Wisła Kraków rozegrała już oficjalnie pierwsze spotkanie, które przyniosło oczywiście sporo emocji – nic nowego. Tęskniliśmy mocno, zimowe roszady na ławce wystarczająco rozbudziły nasze nadzieje i oczekiwania na wiosnę. Ale pierwsze spotkanie szybko przypomniało nam też o pewnych demonach, które gnębiły kibiców przez poprzednią jesień. Zapraszamy na szybkie wnioski po pierwszym meczu rundy rewanżowej!  

1) Witamy w pierwszoligowej rzeczywistości  

Można starannie szlifować warianty taktyczne w oparciu o dane i algorytmy. Można cierpliwie przygotowywać nowe rozwiązania ofensywne i kreować atrakcyjny dla oka styl. Można podążać konsekwentnie za wizją i stopniowo ja realizować. Ale potem wraca szara, pierwszoligowa rzeczywistość i mecz w zimnym, ponurym Rzeszowie na niezbyt przygotowanym boisku, gdzie trudniej o wcielenie swoich pomysłów w życie. Słowem, witamy w I lidze, Panie Trenerze.  

Jeszcze przed rozpoczęciem spotkania można było czuć spore obawy z kilku powodów. Po pierwsze, Stal to nie czołówka tabeli, lecz ligowa szarzyzna, a z takimi drużynami gra nam się zawsze trudniej. Po drugie zaś, kolejka ułożyła się dla nas dość niekorzystnie, gdyż przed meczem wiedzieliśmy już o zwycięstwach bezpośrednich rywali. Dodajmy do tego jeszcze debiut trenera, nowe oczekiwania i mamy przepis… na idealną katastrofę.  

I od samego początku było widać wyraźnie, że te wszystkie czynniki działają na piłkarzy Wisły niekorzystnie. Uczciwie, to nie był dobry mecz w wykonaniu zespołu trenera Rude. Kolejny raz w tym sezonie Biała Gwiazda męczyła się mocno z ekipą, która okopana na własnej połowie wyczekiwała na błędy rywala. Wiślacy zaś niespecjalnie mieli pomysł, jak rozerwać gęsto ustawiony blok obronny i sami dostarczali prezenty przeciwnikowi. To właśnie po katastrofalnym błędzie Carbo Stal wyszła na prowadzenia i nasi piłkarze musieli ruszyć do odrabiania strat.  

Z jednej strony, cel osiągnięto – drużyna strzeliła dwa gole i wyszarpała wygraną. Z drugiej zaś, wiele w nich było przypadku i spontanicznego zrywu. Trudno zaś nie odnieść wrażenia, że przez długi okres spotkania brakowało w naszej grze pomysłu na zdobycie bramek. Oglądaliśmy widowisko, które do złudzenia przypominało wiele meczów z rundy jesiennej. Wisła miała przewagę, posiadała piłkę, długo wymieniała podania, ale nie wiele z tego wynikało. Przeciwnik zaś czekał schowany na własnej połowie i wykorzystywał co jakiś czas nasze straty w środku pola. Na nasze szczęście – dzisiaj Wiśle dopisało mnóstwo szczęścia, z niewykorzystanym karnym Stali w doliczonym czasie na czele. 

Wracając do stylu, na pewno nie jest to docelowy efekt, do którego dąży sztab szkoleniowy. Być może w Turcji zespół prezentował się znacznie lepiej, ale I liga to rozgrywki bardzo specyficzne i Stal Rzeszów wyraźnie pokazała, jak ciężkie zadanie będzie czekać Wisłę w najbliższych tygodniach. Albert Rude przekonał się tym na własne oczy. I może właśnie taki mecz był mu potrzebny? 

2) Katastrofa Marca Carbo 

Chociaż do Wisły trafił pod koniec poprzedniego okna, to niemalże od razu otrzymał od trenera Sobolewskiego pewne miejsce w składzie. I nie był to przypadek, gdyż Marc Carbo od samego początku wniósł do gry zespołu w środku pola więcej spokoju, opanowania i jakości piłkarskiej, dzięki czemu drużyna w tej strefie zaczęła popełniać mniej błędów. Hiszpan na tle innych transferów okazał się trafionym zakupem.  

W niedzielę jednak mogliśmy przedzierać oczy ze zdumienia obserwując poczynania pomocnika na boisku w Rzeszowie. Już od pierwszych minut Carbo grał bardzo elektrycznie, nerwowo, na tle młodszego Kacpra Dudy prezentował się w środkowej strefie, jak dziecko we mgle. Kwintesencją jego fatalnej dyspozycji okazała się zaś absolutnie niewytłumaczalna strata na własnej połowie, po której Stal przeprowadziła akcję bramkową. Nie mamy pojęcia, co dokładnie zadziało się w głowie Hiszpana… 

Ale to nie był koniec problemów Carbo, gdyż w drugiej połowie kontynuował serię złych decyzji i nerwowych ruchów, jego kilkukrotne zaś próby strzałów z dystansu możemy pominąć milczeniem. Puentą całego występu mogła zaś okazać się akcja, po której Hiszpan sprokurował karnego dla gospodarzy – Daniel Stefański wskazał na wapno po interwencji VAR. Na nasze szczęście, Wisłę uratował słupek. Co nie zmienia faktu, że Carbo powinien po meczu postawić całej drużynie po dużym piwie, które mocno nawarzył.  

Być może dla pomocnika ten katastrofalny występ był tylko jednorazowym przypadkiem i wkrótce nadejdzie jego rehabilitacja. Chwilę na nią będziemy musieli i tak poczekać, gdyż w meczu za Tychami Carbo będzie pauzować za kartki.  

Problem leży jednak gdzie indziej.  

Dzisiaj trener Rude nie mógł zbytnio zareagować na słabą postawę pomocnika, gdyż na tej pozycji Wisła aktualnie ma braki kadrowe. Aktualnie w środku pola Biała Gwiazda dysponuje wąskim polem manewru, co przy postępującej rundzie wiosennej i ewentualnych kontuzjach może okazać się wielkim kłopotem. Do końca okna transferowego pozostało jeszcze kilka dni, dzisiejszy mecz wysłał Wiśle poważne ostrzeżenie. Może warto poszukać jeszcze dodatkowych posiłków?  

3) Kacper Duda bez kontuzji, na szczęście  

No właśnie, kontuzje…w drugiej połowie o zmianę poprosił Kacper Duda, który akurat w niedziele rozgrywał naprawdę solidne zawody. Pomocnik był bardzo aktywny, nie oszczędzał płuc i dobrze doskakiwał do rywali w swojej strefie, dzięki czemu Wisła potrafiła neutralizować poczynania ofensywne przeciwnika. Dodatkowo, Duda potrafił po odbiorze dorzucić kilka fajnych piłek do przodu i przyspieszyć dzięki temu grę.  

Niestety, obrazek z drugiej połowy mocno nas zaniepokoił, gdyż pomocnik po jednym ze stałych fragmentów usiadł na murawie i poprosił o pomoc lekarską. Ostatecznie, wkrótce podążył na ławkę rezerwowych i zakończył swój występ. My zaś mogliśmy oczekiwać na informacje dotyczące jego zdrowia. Na szczecie, trener Rude po meczu zapewnił, że młodzieżowiec nie doznał kontuzji, lecz został zmieniony po zderzeniu głową.  

4) Dobre zmiany trenera 

Ciekawy wariant zastosowany przez trenera mogliśmy również zaobserwować po godzinie gry, gdy zdecydował się on wymianę bocznych obrońców po obu stronach jednocześnie. Słabego dzisiaj Bartosza Jarocha zastąpił Dawid Szot, a Jakuba Krzyżanowskiego Eneki Satrustegui. Ruch ten mial przyspieszyć grę na skrzydłach, szkoleniowiec wysłał sygnał, że oczekuje od zawodników w tym sektorze znacznie lepsze postawy. Jak się okazało, część zmian tym razem przyniosła efekt, gdyż to właśnie hiszpański obrońca zdobył gola decydującego.  

Niezły kwadrans rozegrał również Dejvi Bergu, który wydaje się interesującym piłkarzem, przydatnym zwłaszcza do stałych fragmentów gry. Liczymy, że wiosną w tym elemencie gry nastąpi zresztą wyraźną poprawa ekipy trenera Rude. Na razie, wyglada to obiecująco, pierwsze efekty mogliśmy zaobserwować właśnie w niedzielę. To właśnie po dośrodkowaniu Albańczyka w końcówce Wisła wykorzystała stały fragment gry i wyszarpała zwycięstwo.  

Debiut zaliczył również w końcówce meczu Mariusz Kutwa, który do tej pory występował w rezerwach. Gratulujemy i życzymy dalszych sukcesów.  

5) Wirus trwa, a kibice mają dość 

Nowa runda stare problemy – tajemniczy wirus trybun dla gości, który terroryzuje piłkarską Polskę dopadł również obiekt w Rzeszowie, przez co kibice Białej Gwiazdy ponownie nie mogli dopingować swojego zespołu na stadionie. Nie przeszkodziło im to jednak w przyjeździe do stolicy Podkarpacia i wsparciu drużyny zza płotu. Ponad stuosobowa grupa już na długo przed rozpoczęciem spotkania wystartowała z głośnym dopingiem, który był mocno słyszalny na stadionie. Czasem nawet głośniej niż śpiewy miejscowych ultrasów… 

Biedne służby porządkowe musiały zaś zaopiekować się grupą fanatyków i pilnować ją przez cały mecz, zamiast odpoczywać i obserwować widowisko na placu gry. I teraz pytanie… czy można było temu zapobiec?  

Wielka Wisła W.K

Views: 402

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *