Wnioski po meczu z GKS-em Tychy

Głowa wciąż boli po piątkowym meczu? Niestety, stare, dobrze znane demony powróciły i przedwczoraj kibice przeżyli ogromne rozczarowanie. Wisła Kraków przegrała spotkanie z GKS-em Tychy 0:1 i pozostawiła po sobie naprawdę koszmarne wrażenie. Porażka z bezpośrednim rywalem w walce o awans mocno utrudniła sytuację w tabeli, ale jeszcze większe obawy może budzić sama gra zespołu, która nie wróży niczego dobrego na następne tygodnie. Zapraszamy na naszą standardową listę wniosków z piątkowego meczu.  

◾️ Dariusz Banasik wyjaśnił Alberta Rude  

Pierwszy punkt naszego podsumowania musimy poświęcić szkoleniowcowi drużyny z Tych, który przedwczorajsze spotkanie rozplanował absolutnie perfekcyjnie. Od samego początku meczu jego ekipa miała jasny, konkretny plan na to spotkanie i realizowała go bardzo konsekwentnie. W pierwszych dwudziestu minutach GKS chętnie zapraszał piłkarzy Wisły na własną połowę. Było to celowe zagranie – zespół naszych rywali czekał na okazje, by szybko przejąć futbolówkę i wyprowadzić kontrataki za pomocą dwóch-trzech podań. Wysoko ustawiona defensywa Wisły miała tutaj zdecydowanie ułatwić taki pomysł. Nasi obrońcy wielokrotnie pozostawiali dużo miejsca i swobody, dzięki czemu zawodnicy trenera Banasika bez większych problemów docierali pod nasze pole karne.  

Zdobyta bramka po dośrodkowaniu i główce Juliusa Ertlhalera pozwoliła ekipie gości zmodyfikować plan na dalszą część meczu. GKS zaczął grać odważniej pressingiem, co dla naszej ekipy było absolutnie zaskakujące. Widzieliśmy, jak Wiślacy są umiejętnie wypychani na własną połowę i nie potrafią nawet spokojnie rozegrać piłki przed własnym polem karnem, nie mówiąc już o jakichkolwiek podaniach do przodu. Chaos w szeregach drużyny trenera Rude wynikał m.in. z konsekwencji i bardzo dobrej postawy całego zespołu trenera Banasika. 

W drugiej odsłonie meczu Wisła próbowała zepchnąć rywali pod ich własne pole karne, ale nic z tego nie wynikało. GKS bronił się umiejętnie i ponownie wykorzystywał od czasu do czasu ogromne hektary wolnej przestrzeni, które obrońcy Białej Gwiazdy pozostawiali zupełnie bezmyślnie. W efekcie, Wisła próbowała atakować i utrzymywała dłużej piłkę, lecz to rywal był zdecydowanie bardziej konkretny i powinien podwyższyć prowadzenie.  

Reasumując, przy R22 obserwowaliśmy dwa zupełnie różne zespoły. Jeden z nich – Wisła Kraków – przypominał totalnie rozregulowaną maszynę, której poszczególne elementy pracują w zupełnie różnym trybie bez ładu i składu. Druga drużyna – GKS Tychy – od samego początku biła rywala poziomem organizacji gry, porządkiem w ustawieniu i jasnym planem na to spotkanie. Wynik końcowy może zakłamywać rzeczywistość, bo zespół Dariusza Banasika był lepszy co najmniej o dwie klasy.  

◾️ Przygotowanie fizyczne dalej dużym problemem 

Przed spotkaniem zastanawialiśmy się, jak Wisła Kraków będzie wyglądać fizycznie na tle swoich rywali, którzy – przypomnijmy – we wtorek rozgrywali zaległe spotkanie w Łęcznej. Teoretycznie ta świeżość miała być atutem zespołu trenera Rude, dzięki któremu uda się zdominować przeciwnika od pierwszej minuty.  

Ale nic takiego nie nastąpiło. To GKS Tychy wyglądał na zespół, który lepiej gospodaruje swoimi siłami i jest przygotowany do bezpośrednich pojedynków z przeciwników. Ofensywni piłkarze Białej Gwiazdy nie potrafili przyspieszyć gry i rozerwać szczelnie ustawionej defensywy ekipy trenera Banasika. Dodatkowo, spore kłopoty mieli nasi obrońcy narażeni tego wieczoru na szybkie kontrataki.  

W drugiej połowie nasza drużyna w dalszym ciagu próbowała ataków na połowie przeciwnika, lecz zupełnie nie była w stanie znaleźć sposobu, by ugryźć rywala. W grze zaczęły pojawiać się błędy natury technicznej, które wynikały m.in. ze zmęczenia. I właśnie przygotowanie motoryczne może budzić niepokój. W Rzeszowie Wisła nie zaprezentowała się korzystnie, lecz wtedy jeszcze zakładaliśmy, że to efekt intensywnych treningów. Minął kolejny tydzień i wątpliwości są coraz większe.  

Na dokładkę zaś w 30. minucie spotkań urazu doznał Miki Villar bez jakiegokolwiek kontaktu z rywalem. I to też kolejna lampka ostrzegawcza, że przygotowanie motoryczne nie wyglada dobrze.  

◾️ Nowa runda, stare przeboje 

Sobota, godzina 14.00, Karol Strasburger zaprasza widzów na kolejny żart prowadzącego i Familiadę. Rozpoczynamy pierwszą rundę, przedstawiciele obu zespołów podchodzą do charakterystycznego stanowiska z przyciskiem i oczekują na pytanie. Pan Karol zerka na swoją kartkę i czyta polecenie: 

– Wymień wszystkie typowe zagrania Wisły Kraków.  

Ankietowani nie mieliby wątpliwości udzielając odpowiedzi na to pytanie, zwłaszcza po piątkowym meczu, który do złudzenia przypominał znane już przeboje z rundy jesiennej. Mnóstwo podań wszerz boiska bez efektu? Było. Uporczywe proby wejścia z piłka niemalże do bramki? Też widzieliśmy. Miliony dośrodkowań i rzutów różnych do niczego? Jak najbardziej! Niech za najbardziej wymowny symbol niech posłuży jedna statystyka – przedwczoraj to Joseph Colley był autorem największej liczby podań, tak często musiał operować na 40 metrze od bramki rywali i szukać prostych zagrań do partnerów.  

Duch Wisły Radosława Sobolewskiego krążył w piątek nad stadionem i bawił się całkiem dobrze. Po raz kolejny okazało się, że nasz zespół w starciu z lepiej przygotowanym i zorganizowanym defensywnie rywalem nie ma żadnego pomysłu na przełamanie obrony. Dzisiaj przeciwko ekipie trenera Rude można postawić przeciwnika, który ma jasny, prosty cel na mecz i to powinno w zupełności wystarczyć.  

Gdybyśmy dzisiaj mogli zagrać jeszcze jeden, dodatkowy mecz z Puszczą Niepołomice – wynik byłby dokładnie taki sam. W perspektywie potencjalnych baraży jest to nasz zdecydowanie największy problem. Wisła to wciąż drużyna zbyt jednowymiarowa, przewidywalna.  

◾️ Zmarnowana szans Sapały 

W naszej zapowiedzi przedmeczowej środkowemu pomocnikowi poświęciliśmy więcej miejsca pisząc:  

Teraz pomocnik ma szansę, która być może zdefiniuje jego następne tygodnie. Bardzo słaby mecz w Rzeszowie Marca Carbo i jego pauza za kartki otwierają Sapale furtkę do pierwszego składu. Dobry występ przeciwko wymagającemu przeciwnikowi może zaś dostarczyć Albertowi Rude argumentów za tym, by postawić na 28-latka nieco mocniej w kontekście kolejnych spotkań. Hiszpański szkoleniowiec chwalił swojego piłkarza za postawę na treningach i pytanie brzmi, na ile była to kurtuazja, a na ile realna ocena jego aktualnej dyspozycji. Dzisiaj poznamy więcej odpowiedzi na to pytanie.  

Co tu kryć, odpowiedzi nie są dla pomocnika korzystne. Sapała zupełnie nie dźwignął ciężaru tego meczu i po godzinie spotkania zaliczył zjazd do bazy. Głupie decyzje, chaos w środku pola i wątpliwa postawa udowodniły, że na dziś nie jest to zawodnik, który zasługuje na miejsce w podstawowej jedenastce. Pytanie, czy kiedykolwiek w ogóle dojdzie do takiej formy i jakości piłkarskiej… 

Słabe wejście w ten mecz zaliczył również drugi piłkarz, który otrzymał tego dnia szanse na występ od pierwszej minut. Eneko Satrustegui nie poradził sobie na lewej obronie, zaliczał bardzo groźne straty, po których rywale tworzyli niebezpieczne kontrataki. Jego walory techniczne budzą poważne wątpliwości, czy jest to piłkarz odpowiedni na tą pozycję.  

Co ciekawe, przedwczoraj nawet na ławce rezerwowych zabrakło Jakuba Krzyżanowskiego.  

◾️ Alvaro Raton ratował wynik  

Wiele razy znajdował się w ogniu krytyki, ale po przedwczorajszym meczu trzeba mu oddać sprawiedliwość. Alvaro Raton był jednym z najlepszych zawodników Wisły, dzięki któremu klub mógł niemalże do końca walczyć o jakąkolwiek zdobycz punktową.  

Jasne, nie ustrzegł się całkowicie błędów czy nerwowych zagrań. Ale to właśnie jego kapitalna interwencja w pierwszej połowie pozwoliła utrzymać jego ekipę przy życiu. W drugiej połowie zaś dalej miał mnóstwo pracy i kilkukrotnie stanął na posterunku. Podsumowując, Hiszpan zrobił swoje, ale też dorzucił coś więcej, a to już coś nowego.  

◾️ Najlepszy akcent Wisły? Kibice! 

Niezależnie od postawy piłkarzy, swoją pracę wykonali kibice, których na R22 przybyło ponad 16 tysięcy. Dodatkowo, w piątek na sektorze C nie tylko oglądaliśmy świetną oprawę, lecz usłyszeliśmy też nową przyśpiewkę w rytmie włoskiej piosenki Toto Cutugno – L’italiano. I brzmiało to naprawdę super!  

Wisła Kraków – GKS Tychy 0:1 (J.Ertlhaler 20’)  

Wisła: Raton – Jaroch, Uryga, Colley, Satrustegui (72 Szot) – Sapała (60 Baena), Duda – Villar (35 Bregu), Goku (72 Sobczak), Alfaro – Rodado.[Podział zawijania tekstu]GKS: Kikolski – Połap (74 Mikita), Tecław, Nedić, Budnicki, Dijaković (86 Bieroński) – Radecki, Wojtuszek (71 Niewiarowski), Żytek, Ertlthaler (86 Szpakowski) – Rumin (71 Śpiączka).[Podział zawijania tekstu]Sędziował: Jarosław Przybył (Kluczbork). Żółte kartki: Goku, Duda – Budnicki, Nedić, Kikolski. Widzów: 16 254. 

Wielka Wisła W.K

Views: 439

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *