MISTRZ POLSKI: 1927, 1928, 1949, 1950, 1978, 1999, 2001, 2003, 2004, 2005, 2008, 2009, 2011
PUCHAR POLSKI: 1926, 1967, 2002, 2003, 2024
Wnioski po meczu z Chrobrym
Żadna sałatka jarzynowa, jajeczko czy kiełbaska nie pomogą przetrawić tego, co kibice Białej Gwiazdy musieli „zasmakować” w Wielką Sobotę. Minęło już kilkadziesiąt godzin od jednego z najgorszych spotkań Wisły Kraków w tym sezonie. Przed zbliżającym się półfinałowym meczem w Pucharze Polski Albert Rude ma mnóstwo pracy do wykonania. Najpierw jednak musi odpowiedzieć sobie na pytanie, co właściwie się wydarzyło w Głogowie. Dlaczego drużyna wyglądała tak fatalnie? Zapraszamy na kolejną odsłonę naszych pomeczowych wniosków.
◾️ Praca u podstaw kuleje
Regularnie co tydzień w programie Café Futbol Tomasz Hajto zasypuje nas swoimi przemyśleniami na temat piłki. I chociaż nie zawsze, delikatnie rzecz ujmując, można podzielać zdanie byłego reprezentanta Polski, to trudno odmówić mu racji, gdy zwraca on uwagę na rolę przygotowaniu fizycznego.
Ekspert Polsatu Sport uwielbia powtarzać z uporem maniaka, że „w piłce nożnej trzeba przede wszystkim biegać”. Tak było, jest i będzie, a w sobotę mogliśmy ujrzeć kolejny dowód na potwierdzenie tezy. „Gianni” oglądając spotkanie w Głogowie mógłby sobie z dumą przybić piątkę, nie ma bowiem przypadku w końcowym rozstrzygnięciu na korzyść ekipy Chrobrego. Zespół Piotra Plewni od samego początku ustawił wysoko poprzeczkę dominując zawodników Wisły pod względem motorycznym. Gospodarze więcej biegali, bardziej dynamicznie doskakiwali do przeciwnika i swoim pressingiem skutecznie wybijali argumenty zawodnikom Białej Gwiazdy.
Wisła trafiła na rywala niezwykle zmotywowanego, który od pierwszych minut ruszył do ataku z pełną parą. To zaś kompletnie zaskoczyło defensywę i drugą linię naszego zespołu, które na przestrzeni całego spotkania popełniły mnóstwo niewytłumaczalnych błędów. Wisła miewała już w tej rundzie kryzysowe momenty w trakcie spotkań, ale chyba w żadnym meczu nie została tak mocno rozregulowana. Bezradność w ofensywie i panika w defensywie… tego wszystkiego było za wiele na jedno spotkanie.
Czy to najgorszy mecz pod wodzą trenera Rude? Cóż, na pewno z żadnym przeciwnikiem hiszpański szkoleniowiec jeszcze tak mocno się nie zderzył. Chrobry nie tylko wiedział, jak się bronić, ale też wielokrotnie sprowadził piłkarzy Wisły do narożnika demolując jej obronę. Mimo szcześliwie zdobytej bramce przed przerwą, trener nie zdołał odpowiednio skorygować ustawienia i przygotować zespół na skuteczną obronę, dlatego jemu również należy się kamyk wrzucony do ogródka.
Futbol to prosta gra, w której fizyczność jest kluczem. Tego popołudnia więcej siły, energii i zaangażowania było po stronie ekipy, która wygrała w pełni zasłużenie.
◾️ Czy zespół w ogóle dojechał na mecz?
Mogliśmy się spodziewać, że zawodnicy Chrobrego zmobilizują się podwójnie i postawią naszej drużynie ciężkie warunki. Niemniej, dalej trudno wytłumaczyć aż tak dużą różnicę miedzy zespołami, jaką ujrzeliśmy w sobotnie popołudnie. Dlaczego nasza ekipa wyglądała tak słabo fizycznie? Skąd tyle błędów i nerwowości?
Wisła przyzwyczaiła się do tego, że to głównie jej piłkarze prowadzą grę i mają dużo czasu na rozegranie na połowie przeciwnika. Także wiosną byliśmy świadkami spotkań, w których zespół Alberta Rude mógł sobie pozwolić na długie wymiany podań, możemy tu wspomnieć chociażby o meczu w Opolu. W Głogowie sytuacja wyglądała zgoła odmiennie, gdyż Chrobry wcale nie zamierzał schować się za podwójna gardą, lecz śmiało ruszył na piłkarzy Wisły od samego początku. Ci zaś wyglądali na kompletnie zaskoczonych takim obrotem spraw. Panika jest złym doradcą, dlatego sekwencja następnych wydarzeń nie powinna już nikogo dziwić.
Nie chcemy nikomu zarzucać braku profesjonalizmu, ale trudno nie odnieść wrażenia, że ktoś wyraźnie nie docenił wyzwania, jakim bez wątpienia była drużyna Chrobrego. Już przed spotkaniem zwracaliśmy uwagę, że dobra dyspozycja w zespołu Piotra Plewni nie jest dziełem przypadku. Kto wie, być może ekipa trenera Rude trochę zlekceważyła niebezpieczeństwo licząc, że sama jakość piłkarska się obroni. Stało się inaczej, chociaż trzeba przyznać, że Chrobry wygrał nie tylko lepszą motoryką, ale też pomysłem i grą.
◾️ Różnica po stronie młodzieżowców
Po meczu nie zabraknie pewnie porównań kadr obydwu zespołów oraz obecności młodzieżowców na boisku. Zarówno w Wiśle, jak i Chrobrym od początku spotkania takich graczy pojawiło się kilku. Ale tylko po jednej stronie możemy postawić wysokie noty za ten mecz. Tym razem zdecydowanie lepiej wypadli młodzi piłkarze trenera Plewni. Ich dobra postawa nieszczególnie nas zdziwiła, gdyż tacy gracze, jak Hanc, Zarówno i Bartlewicz od początku sezonu prezentują się bardzo dobrze i odgrywają dużą rolę w ekipie z Dolnego Śląska.
Zaskoczenie oraz zmartwienie wzbudziła natomiast dyspozycja młodych piłkarzy Białej Gwiazdy. Bardzo przeciętne zawody w sobotę rozegrał Kacper Duda, który wyraźnie nie udźwignął wyzwania w środku pola. Naszemu pomocnikowi pressing rywali wyraźnie sprawiał kłopoty i skutkował dużą niepewnością w grze i błędami w rozegraniu. Jeszcze gorzej zaprezentował się jednak Jakub Krzyżanowski, który przedwczoraj pogubił się na lewej obronie kompletnie i nie dał sobie rady z upilnowaniem Jakuba Kuzdry. Zwieńczeniem zaś jego fatalnego występu było sprokurowanie rzutu karnego, po którym Wisła nie zdołała już wrócić do meczu. Co gorsza, zmiana młodzieżowca na Dawida Szota nie wniosła nic lepszego, 22-latek także nie poradził sobie na boku obrony i gubił krycie.
Wisła Kraków ma młodzieżowców w składzie, nie chcemy tutaj uprawiać populizmu. Ale przedwczoraj to ich odpowiednicy z Głogowa zaprezentowali się godnie na poziomie Fortuna I ligi i pokazali, że ich rozwój przebiega prawidłowo. Inna sprawa, że w Głogowie od lat jest klimat do cierpliwej pracy z takimi zawodnikami. W Krakowie zaś brakuje cierpliwości, presja jest za duża. I może tu jest problem?
◾️ Nie punktujesz seryjnie = nie awansujesz
Tuż przed przerwą na reprezentację wyniki w poprzedniej kolejce Fortuna I ligi idealnie ułożyły się pod nasz zespół. Wczoraj cała praca poszła jednak na marne i sytuacja Wisły w tabeli wygląda już dużo gorzej. Bezpośredni awans z drugiego miejsca powoli staje się już iluzoryczny, biorąc pod uwagę, że Arka wygrała wczoraj w Legnicy. Wisła płaci wysoką cenę za brak regularności, który był jej wizytówką w trakcie kadencji Radosława Sobolewskiego jesienią. I pozostaje w dalszym ciągu nierozwiązanym problemem przez Alberta Rude. Nie możesz liczyć na awans bezpośredni, jeśli nie potrafisz nabijać punktów seryjnie. Dzisiaj Wisła po prostu nie zasługuje na miejsce w czołowej dwójce.
Ale to nie koniec kłopotów, gdyż za naszymi plecami również robi się coraz ciaśniej. Nie łudźmy się, jeszcze kilka takich zwycięstw i nawet kwestia barażów stanie pod znakiem zapytania. Już w niedzielę przed ekipą trenera Rude przysłowiowy mecz o 6 pkt z Motorem Lublin. I tutaj tylko zwycięstwo pozwoli na chwilę się uspokoić.
◾️ Brak Rodado? Sobczak da radę
Trudno po takim meczu szukać jakichkolwiek sygnałów optymizmu, ale jedną rzecz powinniśmy odnotować. W sobotę po raz pierwszy Biała Gwiazda musiała się mierzyć bez Angela Rodado w składzie. I jakkolwiek by to nie zabrzmiało, ale nieobecność Hiszpana… była naszym najmniejszym problemem tego popołudnia.
Nie wiadomo dokładnie, ile potrwa przerwa w grze naszego najlepszego strzelca, który kilka dni temu doznał urazu barku. Sobotni mecz pokazał jednak, że mamy odpowiedniego człowieka na właściwym miejscu, który jest w stanie przejąć obowiązki Rodado na swoje – o ironio – barki. Szymon Sobczak ponownie wpisał się na listę strzelców i dał odrobinę radości kibicom wyprowadzając swoją ekipę na prowadzenie tuż przed przerwą. Jego trafienie było o tyle niespodziewane, że przytrafiło się Wiśle w momencie, gdy ta była zespołem zdecydowanie gorszym na boisku. Odrobina miejsca i dobra praca ciałem w polu karnym rywali wystarczyły, by Sobczak wpisał się na listę strzelców.
Są takie momenty, kiedy gra twojego zespołu idzie, jak po grudzie i nic się nie klei. W takich momentach jeszcze bardziej potrzebujesz napastnika, który zdoła wykorzystać dosłownie jedną okazję. Sobczak w sobotę potrafił to zrobić. Niestety, reszta zespołu nie dowiozła prowadzenia i tym razem Wiśle nie udało się oszukać przeznaczenia.
Wielka Wisła W.K