Marazm. Oceny piłkarzy Wisły po meczu ze Zniczem

Miesiące mijają, kolejne obozy w ciepłych krajach za nami, a w Wiśle nie zmienia się nic. Dalej stara bieda. „Biała Gwiazda” przegrała na inaugurację rundy wiosennej z Zniczem Pruszków 0-1 i ponownie nie zdołała wykorzystać atutu własnego boiska. Zapraszamy na oceny pomeczowe zawodników Mariusza Jopa. 

Skala szkolna (1-6) 

Tylko jeden strzał zawodników Znicza powędrował w światło bramki. Niestety, to wystarczyło do pokonania naszego bramkarza, chociaż trudno tutaj winić młodego golkipera. Paweł Moskwik huknął wystarczająco mocno i pewnie. Zostawiamy tutaj notę wyjściową.

W przerwie zimowej dużo mówiono o wyrównanej rywalizacji między Szotem i Jarochem. Dzisiaj szansę w wyjściowej jedenastce otrzymał ten pierwszy i jej nie wykorzystał. Nie pomógł zupełnie w ofensywie, a do tego nie zdołał doskoczyć do rywala, co częściowo doprowadziło do utraty gola. Nie ma przypadku, że Wisła częściej atakował lewą stroną, bo każdy gołym okiem widzi, że nie ma dzisiaj odpowiedniej jakości na prawej.

Próbował blokować odegranie do Moskwika, lecz nie udała mu się ta sztuka. Do tego otrzymał żółtą kartkę, która eliminuje go z meczu na Stadionie Śląskim. 

Przeciętny występ. Ani nie przeszkodził, ani też nie pomógł szczególnie. 

Prawdopodobnie najlepszy dzisiaj zawodnik Wisły, który najczęściej starał się brać udział w akcjach ofensywnych. Niestety, cały czas brakuje mu w niektórych momentach dokładności. Niemniej, dzisiaj starał się walczyć, co na tle ekipy było widoczne. 

Nie potrafił przyspieszyć akcji, czy zaryzykować strzałem z dystansu. Momentami podejmował złe decyzje. 

Słabiutki dzisiaj występ naszego młodego pomocnika. Podobnie, jak jego partner ze środka pola grał stanowczo za wolno i zbyt niedokładnie. 

Bezbarwny występ na prawej stronie. Zdecydowanie brakowało tu współpracy z Szotem. 

Cały Baena. Trochę szumu i sporo niedokładności. 

Niestety, nie był to mecz naszego lidera. Hiszpan nie mógł sobie poradzić z zagęszczoną defensywą przeciwnika w polu karnym.

Próbował dochodzić do sytuacji, uwalniać się spod krycia rywali, lecz w kluczowych momentach brakowało mu dokładności w wykończeniu. Szkoda, bo swoje okazje dzisiaj miał. 

Dostał ponad pół godziny gry i mimo odrobiny wiatru udowodnił, dlaczego nie wychodzi w pierwszym składzie. 

Na tle Szota wypadł trochę lepiej i nie zdziwimy się, jak to właśnie on wybiegnie w Chorzowie od pierwszej minuty. 

Zaliczył pół godziny gry, w trakcie których zarobił żółtą kartkę. I tyle. 

Nie oczekiwaliśmy po nim fajerwerków, ale i tak wypadł lepiej na prawej stronie niż Alfaro, czy Szot.

Młody zawodnik, który na obozie przygotowawczym zaprezentował się całkiem dobrze, otrzymał dzisiaj ponad kwadrans i widać, że bardzo chciał się zaprezentować z dobrej strony. Brakowało mu jednak sporo dokładności i znacznie częściej ponosiła go młodzieńcza fantazja. Ale warto dawać mu kolejne szanse.