Było wiele wspaniałych momentów, ale najważniejszego dla mnie celu nie zrealizowałem

Kacper Chorążka opowiada o kulisach transferu do Omonii, zdobytych trofeach na Cyprze, pierwszym treningu w seniorach Wisły, szansie na debiut, współpracy z Markiem Papszunem oraz przyszłości.

Zapraszamy!

K.C-Zacznijmy od gratulacji, ponieważ niedawno zostałeś zdobywcą pucharu Cypru w barwach Omonii Nikozja. Jak się z tym czujesz?

K.Ch-Dziękuję! Jest to na pewno powód do zadowolenia, choć ten sezon w naszym wykonaniu był po prostu słaby, a mimo wszystko udało się zdobyć dwa puchary. Mówi się, że filmy powinno się tworzyć tak, aby początek i koniec był porywający podczas gdy środek fabuły nie ma większego znaczenia. U nas trochę tak to wyglądało, zaczęliśmy sezon od wygrania Superpucharu i kwalifikacji do fazy grupowej ligi konferencji. Potem było już gorzej, ale ostatecznie zakończyliśmy sezon zdobyciem pucharu Cypru.

K.C-Tak jak wspomniałeś, nie możecie zaliczyć minionych rozgrywek za udane. Pozycja w grupie spadkowej jest zdecydowanie poniżej oczekiwań. Co wpłynęło na słabą postawę w waszym wykonaniu?

K.Ch-Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Przez większość sezonu traciliśmy 10 punktów do lidera i wydawało się, że jak zaczniemy regularnie wygrywać to szybko go dogonimy. Tak się nie stało,a na dodatek nie awansowaliśmy nawet do grupy mistrzowskiej. Było to sporym rozczarowaniem. W klubie jednak nie było paniki z tego powodu i myślę, że to pomogło w zdobyciu pucharu.

K.C-Twoja przygoda w Omonii dobiega końca, zdobyłeś tytuł mistrza Cypru, Superpuchar oraz puchar kraju. Jednak nie udało Ci się zaliczyć oficjalnego debiutu. Jak ocenisz okres swojej gry w Omonii?

K.Ch-Sama decyzja o transferze do takiego klubu była słuszna. Zabrakło naprawdę niewiele, żebym zagrał kilka meczów, w tym te w fazie grupowej ligi konferencji. Wtedy pewnie inaczej rozmawialibyśmy o moim pobycie w Omonii. Nie chcę zdradzać szczegółów tego co się wydarzyło, ale wiem nie tylko ja, ale też i reszta drużyny, że zrobiłem wszystko co mogłem, aby zagrać te spotkania i tak zakończmy odpowiedź na to pytanie…

K.C-Ciekawe są również okoliczność Twojego transferu na Cypr z Zagłębia Sosnowiec. Czy możesz o nich opowiedzieć?

K.Ch-Sam byłem zaskoczony, że w takim momencie, gdzie grałem w 1 lidze zgłosił się po mnie zespół występujący w Lidze Europy. Szybko się jednak wyjaśniło, że obserwowali mnie od dłuższego czasu i kiedy nadarzyła się okazja do transferu to po prostu z niej skorzystali. Ja z kolei na decyzję o podpisaniu kontraktu potrzebowałem 4. godzin, w trakcie, których odbyłem jeszcze trening w Zagłębiu(Śmiech). Czasami tak jest w życiu sportowca, że musi być gotowy na podejmowanie szybkich decyzji też poza boiskiem.

K.C-Jakie są Twoje dalsze plany na rozwój kariery? Zostajesz na Cyprze? Wracasz do Polski? Może transfer do Wisły Kraków?

K.Ch-Nigdy nie mów nigdy! Na ten moment wracam do Polski, aby zobaczyć się po pół roku z rodziną. Mam swoje miejsce, w którym mogę się odciąć od świata i popracować. Tego lata nie będzie inaczej i zamierzam się dobrze przygotować na nowe wyzwania. Na ten moment jest kilka zapytań z Polski, ale obecnie koncentruję się na kierunku zagranicznym.

K.C-Nawiązując do tematu Wisły Kraków. Jak wspominasz swój pierwszy trening w barwach Wisły?

K.Ch-Pierwszego treningu, aż tak dobrze nie pamiętam. Wiem jedynie, że pierwszy mecz jako rocznik 99 zagraliśmy z Cracovią na boisku lekkoatletycznym przy stadionie i wygraliśmy jeśli się nie mylę 4:3. Tamtego dnia towarzyszył mi prawdopodobnie największy stres w piłkarskim życiu, a mieliśmy wtedy pewnie po 6/7 lat.

K.C-Z kolei jak wspominasz swój pierwszy trening z seniorami ,,Białej Gwiazdy”?

K.Ch-To akurat doskonale pamiętam. Miałem 14/15 lat trenowałem z rezerwami

w Myślenicach, gdy równocześnie obok swój trening miała pierwsza drużyna.

Wtedy kontuzji nabawił się bodajże Michał Miśkiewicz i trener Smuda potrzebował bramkarza do treningu strzeleckiego. Wybór padł na mnie i tak już potem zostałem na kilka lat.

K.C-W Wiśle miałeś okazję pracować z kilkoma szkoleniowcami Ramirezem, Carillo czy Stolarczykiem. Który z nich miał największy wpływ na Twój rozwój?

K.Ch-Najwięcej zawdzięczam dwóm trenerom bramkarzy, czyli Arturowi Łaciakowi i Januszowi Adamczykowi. To z nimi spędzałem najwięcej czasu. Jeśli miałbym jednak wybrać trójkę głównych trenerów, których najlepiej wspominam to byłby to Dariusz Wdowczyk, Maciej Stolarczyk i Maciej Musiał.

K.C-Gdzie widzisz przyczynę tego, że nie udało Ci się zadebiutować w pierwszej drużynie Wisły? Nie dostałeś odpowiedniej szansy czy byłeś za słaby?

K.Ch-Patrząc na całokształt to nie byłem wystarczająco dobry i niekoniecznie chodzi tutaj o umiejętności, a bardziej o to co miałem wtedy w głowie. Nie wszedłem do drużyny jak po swoje i to był błąd. Był jednak jeden jedyny moment gdy czułem się mocny i byłem brany pod uwagę przy ustalaniu składu. Ostatni mecz sezonu z Górnikiem Zabrze na wyjeździe. Stawką było miejsce w eliminacjach do Ligi Europy. Julian Cuesta miał jakiś problem z plecami i pomimo zastrzyków przeciwbólowych nie był w pełnej dyspozycji. Trener Carillo ogłosił więc, że decyzje co do obsady bramki podejmie po rozgrzewce tuż przed meczem. Miałem wtedy przysłowiowy dzień konia, ale trener ostatecznie postawił na swojego rodaka…

K.C-Jak generalnie wspominasz swój okres gry dla Wisły?

K.Ch-Ciągła nauka, rozwój, chęć bycia lepszym. Było wiele wspaniałych momentów, ale najważniejszego dla mnie celu nie zrealizowałem, więc jest pewien niedosyt.

K.C-Czy śledzisz na bieżąco informacje płynące z klubu?

K.Ch-Tak. Cóż mogę innego powiedzieć…? Mam tam zbyt wielu kolegów w drużynie, żeby pozwolić sobie na ocenę tego co się wydarzyło. Nie byłem w szatni, więc nie wiem jaka była przyczyna tak słabego sezonu. Jako kibic mam tylko nadzieję, że zmiany, które wprowadzi zarząd pozwolą stworzyć grunt pod sukcesy w przyszłości.

K.C-Z którymi kolegami z czasów gry dla Wisły utrzymujesz najlepszy kontakt?

K.Ch-Zdecydowanie jest to Patryk Małecki i Wojtek Słomka. Nasze codzienne podróże na treningi z Krakowa do Sosnowca chcąc nie chcąc nas zbliżyły i mamy bardzo dobry kontakt do dziś. Co do reszty to trochę to towarzystwo się rozeszło w różne strony, więc kontaktu większego nie mam, ale wiem, że jeśli przyszłoby nam dzielić szatnie ponownie to szybko złapalibyśmy wspólny język.

K.C-Jakie jest Twoje najlepsze wspomnienie z okresu gry na R22?

K.Ch-Kilka chwil przychodzi na myśl, ale mam nadzieję, że to co najlepsze, czyli występ przed krakowską publicznością dopiero przede mną. Czy to będzie w koszulce Wisły czy innego klubu, tego nie wiem. Chciałbym po prostu poczuć magię tego stadionu.

K.C-Kibice zobaczą Cię jeszcze w koszulce z ,,Białą Gwiazdą” na piersi?

K.Ch-Na pewno tak! Nie wiem tylko czy w roli zawodnika czy dopiero starszego kibica.(Śmiech)

K.C-Będąc zawodnikiem Wisły zostałeś wypożyczony do Rakowa Częstochowa. Czy już wtedy podejrzewałeś, że zespół trenera Papszuna za kilka może być jedną z najlepszych polskich drużyn klubowych?

K.Ch-Nie spodziewałem się, aż tak szybkich efektów, ale widać było od początku, że jest to przemyślany projekt. Dlatego cieszę się widząc ich sukcesy, bo wiem, że nie są przypadkowe. Mam nadzieję, że więcej polskich klubów w tym Wisła podąży drogą, którą obrał właściciel Michał Świerczewski i jego Raków.

K.C-Trener Papszun, wiele osób wypowiada się na jego temat. Jednak jaki jest on naprawdę? Zarówno jako trener, ale i jako człowiek prywatnie?

K.Ch-Pracowałem z nim w zasadzie pół roku, więc trudno mi się odnieść do negatywnych opinii zawodników, którzy spędzili u niego więcej czasu. Pomimo tak krótkiego pobytu wiele trenerowi Papszunowi zawdzięczam i mogę o nim powiedzieć same dobre rzeczy.

K.C-Definitywnie odchodząc z Wisły Twoim następnym klubem było Zagłębie Sosnowiec. Gdzie zaliczyłes kilkanaście spotkań na poziomie 1. ligi. Był to dla Ciebie najlepszy sportowy okres w karierze?

K.Ch-Było to niezłe przetarcie jak na początek kariery. W pierwszym sezonie do końca walczyliśmy o udział w barażach o ekstraklasę. Zawsze oczekuję od siebie czegoś więcej i podobnie było w przypadku moich występów w Zagłębiu, ale wiem też, że bez nich kariera by stała w miejscu, więc finalnie jestem zadowolony.

K.C-Jaki jest najlpeszy zawodnik z jakim miałeś okazję występować w jednej drużynie?

Długo można byłoby wymieniać, ale wybiorę trójkę. Tomas Hubocan, Jordi Gomez i Wasyl. Kolejność dowolna. W tym przypadku nie chodzi o umiejętności, a o wpływ na zespół. Gdyby Wasyl z Hubocanem stworzyli parę stoperów to byliby postrachem dla najlepszych. Z kolei Jordi to przykład Kapitana, który w szatni za wiele nie mówił, ale swoją grą „przemawiał” do zespołu. Wszyscy za nim w ciemno podążali.

K.C-Uderzenia, którego zawodnika były dla Ciebie najtrudniejsze do bronienia w trakcie treningów?

K.Ch-Byli oczywiście lepsi, ale Paweł Brożek miał w sobie coś takiego, że nigdy nie potrafiłem przeczytać jego zamiarów w sytuacjach jeden na jeden. Nie przypadkowo jest jednym z najlepszych strzelców w historii Wisły i Ekstraklasy.

K.C-Jakie jest Twoje największe piłkarskie marzenie?

K.Ch-Jak miałem 10 lat to zakładałem, że wystąpię na Mistrzostwach Świata w 2022. Do tego prawdopodobnie nie dojdzie. Mam już 23 lata i priorytety życiowe się pozmieniały. Jestem oczywiście głodny sukcesu, ale droga do niego jest nieco inna niż wcześniej.

K.C-Czego kibice Wisły mogą Ci życzyć ?

K.Ch-Zdrowia i szczęścia. Jeśli zdrowie dopisze i w pewnym momencie pojawi się szczęście to będę gotowy na to by je zgarnąć dla siebie.

K.C-W takim razie tego właśnie życzymy! Dziękuję za rozmowę!

K.Ch-Dziękuję bardzo!

Rozmawiał Kamil Ciesielski. Redakcja Wielka Wisła.

Views: 15

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *